haul cz.2

Ufff... Trochę to trwało. Ale zgodnie z prawidłowościami wszechświata, kiedy chcesz robić coś na bieżąco, pierdyliard superhiper ważnych rzeczy musi się w międzyczasie wcisnąć w grafik.
Oto druga część zakupów z Anglii. Tym razem rzut oka na kolorówkę i kosmetyki do włosów. Zapraszam!

Akcesoria. Też tak macie, że kupujecie sto gumek do włosów, a po miesiącu nie możecie znaleźć ani jednej? Obok przepiękny rozświetlacz MUA. Można używać jako pudru rozświetlającego na całą twarz, lub mocniej na kilka partii twarzy. Niemniej to bardzo delikatny efekt.

 Podkład Collection 2000 już Wam pokazałam. Poczekam na ocieplenie, by go lepiej testować. Cień, eyeliner i tusz to dodatki od mamy. Kredka do brwi MUA jest niezniszczalna.

Błyszczyk, pomadka i cień - też od mamy ;) (ach te babskie wymiany :P). Fusion to podkład, który używam ostatnio namiętnie. Jedną butelkę oddałam mamie, jedną właśnie kończę, a trzecią sobie zamówiłam w trakcie pobytu w Anglii :)

 Paletki <3 absolutnie przepiękne.

 Zapachy też od mamy. Flowerparty jest piękny.

 Trochę rzeczy włosowych.

 Yves Rocher zamawiałam z siostrą narzeczonego. Była wtedy jakaś promocja, 50% czy coś. Wzięłam sprawdzony szampon, płukankę i na próbę serum wygładzające. Martwiła mnie jego objętość, ale po kolejnych użyciach zaczynam rozumieć wielkość butelki ;)

 Gadżeciki. W sumie niczego stąd nie potrzebowałam, ale jak już jest :P Olejek i próbki Giovanni to też prezentt od mamy. Mini butelka Tresemme to fajny gadżet. Dużej nie potrafiłam zużyć, bo jednak rzadko suszę włosy suszarką, jeszcze rzadziej prostuję. Suchy Batiste - a bo takiego zapachu jeszcze nie miałam i w Hebe nie widziałąm :P a maskę John Frieda mama gorąco polecała.

No. Jeszcze tylko pielęgnacja ciała i twarzy i mogę wrócić do normalności ;) na dniach zapewne denko i recenzja cudu do twarzy <3

Znacie coś z moich zakupów?