Dzisiejszy post sponsoruje sucha oliwka Monoi de Tahiti od Yves Rocher.
Czy faktycznie przenosi w tropiki?
Jak wiecie, lubię Yves Rocher. Lubią zwłaszcza za pielęgnację - zasadniczo niedrogą i zasadniczo skuteczną. Lubię też suche oliwki. Bardzo. Kiedy więc w sklepie zobaczyłam to nowe cudo- musiałam je mieć.
Niby nie jest ze mną długo, ale patrząc na wydajność- długo nie pobędzie. Najwyższy czas je ocenić.
Na plus zaliczam zapach. Ciężki, ciepły, wakacyjny. Tak właśnie kojarzą mi się drinki z palemką i rozgrzana plaża. Ogromny plus, przeogromny.
No. I to by było na tyle.
Po pierwsze produkt jest dość gęsty. Nie jest to moja pierwsza sucha oliwka, ale pierwszy raz produkt 'suchy' ma niemal taką samą konsystencję jak zwykłe oliwki.
Po drugie wchłanianie. Używałam oliwki na skórę suchą, mokrą, rozgrzaną, wychłodzoną. Najlepiej wchłania się na skórze mokrej i rozgrzanej, ale i tak każdorazowo muszę się dosuszać ręcznikiem.
Po trzecie aplikacja. Ktoś, kto wymyślił spray do aplikacji suchych oliwek, był geniuszem. Pierwszy raz jednak spotykam się z tak zbitym i punktowo skoncentrowanym psikiem. Sprawia to, że trzeba psikać się gęsto w niewielkich odstępach, a co za tym idzie wydajność jest fatalna. Po 8 użyciach nie mam połowy butelki (butelka ma 125ml).
Po czwarte opakowanie. Niby fajne, proste estetyczne. Ale jak na produkt użytkowany tak krótko (kupiony pod koniec czerwca, użyty wtedy raz, odstawiony i używany intensywniej przez ostatnie dwa tygodnie co drugi dzień) odklejające się naklejki, ufajdany spray, tłusta butelka i ubabrane całe otoczenie jest niewybaczalne. Opakowanie (i jego okolica) wygląda tak, jakbym odkręcała aplikator i każdorazowo niechlujnie polewała wszystko dookoła prosto z butli. Fuj.
Po piąte działanie. Wszystko byłabym w stanie wybaczyć produktowi, który świetnie działa. Niestety. Pomimo moich pierwszych zachwytów rzeczywistość jest brutalna. Nawilżenie serwowane przez Monio de Tahiti to ulga na kilka godzin.
Dawno już nie byłam tak rozczarowana produktem Yves Rocher. Mówiąc wprost: gra niewarta świeczki. Poziom frustracji z używania jest tak wielki, że nawet cudny aromat nie potrafi go zniwelować.
Na dodatek cena. Cena regularna to niemal 40zł.
Nie mam zamiaru porównywać tego produktu do oliwki z Nuxe czy Sanoflore, ale jeśli patrzeć po podobnej półce cenowej- nie szukając daleko- w mojej szafeczce ;) stoi sucha oliwka do ciała, włosów i twarzy Le Petit Marseillais, która kosztuje w polskim sklepie 36zł za 150ml (ja swoją kupiłam dużo taniej), a efekty i przyjemność użytkowania- nieporównywanie lepsze.
Smuteczek.
Znacie? A może lubicie?
A może macie ochotę na recenzję oliwki LPM? Może w końcu ktoś się skusi na zakupy? ;)
Zam i lubię :)
OdpowiedzUsuńBo u mnie nawilżenie utrzymuje się długo, mam niewymagającą skórę ciała :) I zapach wielbię całym sercem, więc jestem w stanie dużo wybaczyć za ten aromat ;) Fakt, że uwaloną mam po aplikacji większą część łazienki, no ale czego się nie robi ;P
o oliwce LPM chętnie poczytam, dawaj ją! :)
ja tego babrania nie mogę zdzierżyć :P
Usuńo LPM będzie niedługo :)
Lubię YR ale takich oliwek unikam...
OdpowiedzUsuńja suche uwielbiam. Ale tu smuteczek :(
Usuńnie znam, jakoś suche olejki to nie moja bajka;)
OdpowiedzUsuńja zwykłych nie lubię, ale suche, mniam!
UsuńNieciekawie to wygląda.
OdpowiedzUsuń:(
Usuńogólnie nie przepadam za oliwkami :/ YR się nie popisało :(
OdpowiedzUsuńno sama się dziwię :(
UsuńPisz mi wszystko o LPM, bo chcę coś sobie od nich kupić w końcu!
OdpowiedzUsuńok, pójdzie bubel alert a później achy i ochy nad LPM ;)
Usuńja lubię oliwki , olejki... i najbardziej jednak odpoiwada mi Nuxe i Lierac :)
OdpowiedzUsuńjak nuxe to tylko 100ml bo ma psikacz :P ale szkła w łazience się boję.
UsuńLieraca użyłam i totalnie mi nie leży.
ja niestety nie znam
OdpowiedzUsuńnie żałuj :P
UsuńEeee dobrze, że nie wzięłam jej ostatnio do wirtualnego koszyka, bo myślałam nad tym. Tak, ja też poproszę o recenzję tej drugiej suchej oliwki :)
OdpowiedzUsuńbędzie po bublu.
Usuń;/ a miałam go kupić po tym jak go przytachałaś do domu;/
OdpowiedzUsuńnot good man;/
ale nie kupiłaś. Good for you ;)
UsuńNie znam, ale ostatnio rozważałam jej zakup i chyba wolałabym taką typowo suchą oliwkę.
OdpowiedzUsuńno ja też. Zdenkuję, bo zdenkuję, ale bez przyjemności.
Usuń