wtorek, 18 lutego 2014

półkowy przeciętniak

Kiedyś zadowalały mnie każde nawilżacze, które choć na chwilę maskowały suchą skórę na nogach. Później zmieniały się moje oczekiwania, wydłużał wymagany czas nawilżenia, działanie długofalowe. Ostateczne zaczęłam sięgać po balsamy bez parafiny, ot tak, by sprawdzić, czy to prawda. Że parafina daje złudzenie nawilżenia i gładkości.
Dlatego po długiej przerwie od nich, postanowiłam sięgnąć po Intensywnie regenerujący balsam Neutrogena.
Zimą traktowałam ciało kąpielami z olejkami, czystym olejem kokosowym, mieszankami z masłem shea. Zima zelżała, a koleżanka podrzuciła mi pudełeczko z czerwoną nakrętką, tłumacząc, że balsam przy problemach AZS się nie sprawdza ;) (chciałoby się rzec, a to ci).
Jakoś sama z siebie pewnie bym się za niego prędko nie zabrała, ale że już był otwarty - zaczęłam używać.
Starałam się używać go regularnie, po każdej wieczornej kąpieli (względnie porannej, gdy pracowałam na nocki). Było całkiem przyzwoicie. Skóra na nogach o dziwo się nie łuszczyła. Do tego balsam miał fajną delikatną kremową konsystencję, szybko się wchłaniał, nie zostawiał filtru. Było całkiem nieźle.
Jednak któregoś dnia nie miałam już siły na balsam. Ot przeciążenie, zmęczenie, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Uczucie po przebudzeniu było otrzeźwiające. Miałam wrażenie, że skóra aż swędzi i skrzypi z suchości. Popatrzyłam na nią z bliska i wyglądała jak pokryta cienką warstwą przesuszonego naskórka, który za krótki moment zacznie pękać i odchodzić od skóry (kto widział ten wie, że ani to przyjemne, ani estetyczne i sprawia, że nogi/ ubrania wyglądają jak wiecznie przykurzone). Słowem: dramat. Choć nie mam w zwyczaju balsamować się po przebudzeniu, tym razem wsmarowałam w siebie balsam z masłem shea z Organique i wszystko przeszło jak ręką odjął.
Dla pewności powtórzyłam to jeszcze dwa razy i niestety moje przypuszczenia się potwierdziły.
Wniosek: chyba niestety to prawda, co mówią o parafinie. I choć uwielbiam konsystencję takich kosmetyków, raczej do nich nie wrócę.

A jakie jest Wasze zdanie? Zwracacie uwagę na skład, czy raczej skupiacie się na ogólnych wrażeniach?

26 komentarzy:

  1. Ja bardzo lubię Iso-Urea Lait z LRP, który ma w składzie parafinę. Jednocześnie uwielbiam masło otulające z Pat&Rub, które parafiny nie ma. Oba wspaniale nawilżają moją skórę. Ma się to szczęście? ;) Ale P&R przetestuj koniecznie. Małe cudeńko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po iso urea sama chętnie kiedyś sięgałam, a ostatnio mam wrażenie, że nie jest juz tak skuteczne.
      A po P&R sięgnęlabym chętnie, ale przerażają mnie te wielkie słoje, wolałabym najpierw spróbować mikro ilości (na 1-2 użycie), żeby zadecydować, która wersja mi pasuje najbardziej :) (masła wolno zużywam, więc to byłby dlugi związek)

      Usuń
    2. Ja tak samo. Masło z P&R dostałam, gdy ledwo zaczęłam Iso-Ureę, wiec pewnie będę te cuda wykańczać do końca życia swego.

      Chcesz "odlewkę" P&R? ;)

      Usuń
    3. odlewkami NIGDY nie gardzę :D
      sama mogę się teraz podzielić masłem Greenland albo YR intensywnie nawilżającym i napinającym (jakieś ma cuda na kiju robić, jeszcze go nie otwierałam :P)

      Usuń
  2. Mi nigdy jakoś specjalnie parafina nie przeszkadzała (nie zauważałam jej), aż do zakupu peelingu solnego Perfecta SPA. Na pierwszym miejscu w składzie - parafina, reszta nie wiem, nie znam się ;) Tak więc z powodu mojej ograniczonej wiedzy kosmetycznej za całe zło obwiniam parafinę. Peeling jest OHYDNY. W aplikacji nic fajnego, ale najgorsze jest to co zostawia na skórze... czułam się jakby oblepiona klejem, przez który skóra nie może oddychać. Musiałam wrócić pod prysznic i szorować ciało gąbką, żeby się tego pozbyć (a i tak mam wrażenie że do końca się nie udało).
    Także od tamtej pory unikam parafiny jak ognia. Bo to przecież nic dobrego - wypełniacz, zero wartości "odżywczych".
    Btw. Dla mnie wyjątkowy blog :) pierwszy raz napisałam komentarz ;P pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agacia, jesteś bardzo mile widzianym gościem :))))

      ha, ja dziś znalazłam przepis na różany peeling solny, więc jeśli różane aromaty Cię nie przerażają to mogę się za jakiś czas podzielić :)
      (a tak jak Ty czułam się po ostatnim peelingu P&R - rewitalizującym cukrowym), więc rozumiem ;)

      Usuń
    2. O, na wodzie różanej? Ja pokochałam kawowy scrub Organic Shop, chociaż myślę że jak go skończę to spróbuję zrobić domowy peeling kawowy :)

      Usuń
    3. domowy kawoway strasznie brudzi :PPP

      Usuń
  3. ja sie nie znam na składach i nie analizuję , albo mi coś podpasuje i używam bez względu na skład albo nie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. póki nie odczuwa się takiej potrzeby, to fajnie :)
      Ale sama kiedyś mówiłaś, że nie masz problematycznej skóry.

      Usuń
  4. zaczęłam zwracać uwagę na składy ale jeszcze jestem początkująca i wiele jeszcze przede mną. Współczuję problemów skórnych nie zdawałam sobie sprawy że sucha skóra może być aż tak bardzo dokuczliwym problemem...
    Ostatnio pisałam o żelu pod prysznic na tubce którego pisze: dla suchej skóry, a niestety wysusza. Zapomnieli dodać że dla masohisty;/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sama miałam kilka takich 'nawilżających' kwiatków.

      Ja mam problem ze skórą na nogach, bardzo wysycha i się łuszczy. Jak łuszczy to swędzi etc. Dlatego nogi staram się smarować codziennie.

      I sama kiedys miałam w nosie składy, miałam jak Ines- jak lezy, to nie analizuję. Jak nie lezy, to odkładam.
      Teraz niestety jest więcej komplikacji.

      Usuń
  5. ostatnio bardzo zwracam na to uwagę, to właściwie klucz doboru moich kosmetyków;)

    pozdrawiam ciepło
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja powoli odkrywam radochę z analizy składów :)

      Usuń
  6. Ja miałam Neutrogenę, ale tą wersję z pompką i byłam zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też byłam zadowolona. Pierwsze wrażenie było dobre, niestety tylko pierwsze

      Usuń
  7. nie znam się na składach i zwykle nie zwracam na nie większej uwagi, ale wiem, że mojej skórze lepiej służą olejki niż parafina.. po parafinie warstwa nawilżenia jest bardzo złudna i może chyba na dłuższą metę wyrządzić więcej szkody niż pożytku :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też do takich wniosków doszłaś :/ trochę szkoda, bo jak patrzę na asortyment sklepów, to parafina jest w niemal każdym mazidle :(

      Usuń
  8. U mnie sprawdzał się bardzo dobrze do czasu, aż z dnia na dzień przestał. Nagle w ogóle się nie wchłaniał i zostawiał nieprzyjemną warstwę. Teraz wybierając kosmetyki do ciała zwracam uwagę, żeby pierwsze 3 miejsca były "naturalne" - masła, olejki itp. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie :)
      Sama teraz po takie kosmetyki sięgam :) na ogół mają bardziej tępe konsystencje i dłużej się wchłaniają, ale działanie <3

      Usuń
  9. Oj tak, wiem coś o tej parafinie.. Mordujęteraz balsam do ciała z Soraya So Pretty malinowy.. pachnie pięknie, ale ma parafinę i mam nogi suche jak wiór :\. Tylko daje złudny film.. ale chcę go zużyć. Dodatkowo chyba mnie uczula!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylu defektów na raz bym nie wytrzymała. Nie zmusiła ym się do dalszego zużywania :(

      Usuń
  10. Unikam parafiny, wyskakuje mi po niej uczulenie :/ Zauważyłam jednak, że jeśli stosuję balsam z parafiną raz na tydzień, półtora, to wszystko jest ok, więc czasem tak robię, bo mam taki jeden, który zapachem powala :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z neutrogeny uwielbiam krem do rąk z maliną nordycką. Jest naprawdę rewelacyjny! Pięknie pachnie i szybko się wchłania. Cena niestety jest wysoka jak na krem do rąk, bo ok. 13 zł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jakoś nigdy nie sięgnęłam :)
      13zł jesli jest wydajny mogłabym przeżyć. Zależy jednak jak często ktoś używa, ale ja np. mam kilka kremów, ale w różnych miejscach, więc zuzywają się relatywnie długo :P (stąd i wymagania cenowe mam inne).
      A ja lubiłam ich balsam do ust kiedyś.

      Usuń