Te z Was, które bywają tu częściej, pewnie już zauważyły, że o swoich nabytkach mówię raczej pogaduchowo. Produkty dzielę na złe, dobre i obłędne. Ochów i achów nie szczędzę produktom genialnym nawet, gdy notka ich nie dotyczy ;)
A dziś recenzja. Taka normalna.
Będzie o odżywce ułatwiającej rozczesywanie Fioravanti.
Nabyłam ją hoho- w czerwcu chyba, kiedy Douglasowe półki pełne były mini produktów Rene Furterera. Pluję sobie w brodę, że wzięłam tylko to, ale wtedy w ogóle nie kojarzyłam marki, a za eksperymentami na włosach nie przepadam, więc jakoś tak capnęłam tylko mini odżywkę w sprayu.
Zgodnie z zaleceniami producenta aplikuje się ją na wilgotne włosy. Kto by tam jednak słuchał zaleceń ;)
Ja używałam jej wyłącznie na włosy suche. Spryskiwałam je dość obficie, aż nabrały pewnej wilgotności.
Działanie
To fakt, że po użyciu sprayu grzebień/ szczotka sunie po włosach. Rozczesuje zwykłe mini splątania oraz poszamponowe wpadki. Minimalizuje ilość wyrywanych przy tym włosów. Niejednokrotnie ten spray uratował mnie przed chęcią zgolenia włosów do zera (niestety moje eksperymenty z szamponami często kończyły się ogrooomnym skorupowatym kołtunem na głowie). Nie twierdzę, że odżywka działa cuda i magicznie rozplątuje supły, bo cudów nie ma, ale nie da się ukryć, że BARDZO pomaga w rozwiązaniu zasupłanych problemów. Dla porównania próbowałam spryskać włosy samą wodą i od razu zobaczyłam różnicę. To nie jest kwestia wilgotności włosów, ale właśnie pomocy tego małego cudaka.
Zapach
Hmm, za każdym razem, gdy używałam odżywki, zastanawiałam się, jak opisać jej zapach. Nie pachnie fiołkami. Nie da się ukryć. Określiłabym go chyba jako zapach ziołowego naparu. Jest średnio przyjemny, ale szybko wietrzeje.
Wydajność
Odżywki używałam tylko awaryjnie, ale obficie. Niemniej uważam, że to produkt wydajny. Moja miniatura mieści 50ml i mimo kilkunastu użyć, nadal mam połowę butelki. Cena pełnej wersji: w otchłani internetu znalazłam 150ml za 70zł. Uważam, że to całkiem rozsądna cena, biorąc pod uwagę wydajność. Wiem, że jednorazowo może trzepnąć po kieszeni, ale zawsze można się z kimś podzielić i zużywać przez rok lub nawet dłużej ;)
Do takich rzeczy podchodzę ostrożnie. Nie lubię napychać swojej kosmetyczki gadżetami. Jednak podczas kilkumiesięcznej przygody z tym produktem przekonałam się, że ten mały niepozorny gadżet naprawdę ułatwia życie. Przyzwyczaiłam się do niego tak bardzo, że odruchowo wyciągam go z szafki po każdym nowo użytym szamponie lub odżywce. Teraz zastanawiam się, co zdziałałby Fioravati w duecie z Tanglee Teezerem ;)
A Wy? Wspomagacie się takimi cudakami? :)
Moje włosy od jakiegoś czasu nie chcą współpracować z żadnymi odżywkami:/ Ciekawe, czy tą by polubiły...
OdpowiedzUsuńto nie jest odżywka odżywka, to odżywka do zastosowania po zastosowaniu odżywki ;)
Usuńnie używam takich produktów ponieważ bardzo obciążają moje włosy. Niestety mam cienkie i suche włosy. Każda najmniejsza ilość odżywki momentalnie sprawia, że są opadnięte i tracą swoją lekkość.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o eksperymenty na włosach to raczej ich nie robię. Wolę sprawdzone sposoby :) Ale jeśli już ktoś używa jakiegoś produktu i mówi, że jest dobry, to mogę się skusić :)
ta odżywka nie obciążą włosów. Wręcz je odświeża i lekko unosi :)
UsuńNie mam takich cudaków, ale myślę, że powinnam się zaopatrzyć...
OdpowiedzUsuńja myślę, że jak nie masz problemów z poplątanymi włosami na codzień, to spokojnie możesz poszukać wersji mini (ja w douglasie dałam wtedy chyba 15zł). Boli mniej, a że jest wydajne to wystarczy na długo (mnie chyba na rok sądząc po zużyciu).
UsuńNie lubię wypychać kosmetyczki gadżetami TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńno gadzetami nie :P ale kredki to nie gadżety :P
UsuńMoje włosy też lubią się plątać i doceniam tego typu typu odżywki... A ziołowe aromaty bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię wszelakie odżywki w sprayu z Gliss Kura! Też stosuję je na suche włosy. Przed wyjściem, po powrocie do domu i przed snem! Widzę rezultaty.
OdpowiedzUsuń