piątek, 6 czerwca 2014

mnie nie było, a się zdenkowało

Wiem wiem, znowu nie pisałam. Ale pisanie notek z telefonu doprowadza mnie do szału. Kto mnie podgląda na Instagramie ten wie, że posiedziałam chwilę w szpitalu, a tuż po operacji siedziałam jeszcze u rodziny daleko stąd, więc jakoś się to z pisaniem bloga nie zbiegło.
I mimo że w szpitalu nawet mydło mi dali (serio! Zabronili używać do mycia czegokolwiek innego), to coś tam udał się w maju zużyć. Niby niedużo, ale zrobiłam też spore porządki w kolorówce, udało mi się trochę rzeczy puścić na wyprzedaży (dziękuję :*), więc nawet promocyjne zakupy w Rossmannie mnie nie zapchały :)
Do rzeczy :D
Na początek rzeczy okołotwarzowe ;)
O Herbalism Wam już mówiłam, o Angels on Bare Skin poczytacie już niedługo. 
Żel do mycia twarzy Avene to świetny, delikatniejszy odpowiednik Effaclar. Lubię do niego wracać. Jest skuteczny i nie wysusza skóry.
Pukka i serum, które w moim odczuciu nie robiło nic :( poza tym, że było wydajne ;)
Żel punktowy na wypryski Clarins skończył się i żegnam go bez żalu, bo a) zawsze zapominałam, by go używać więc b) nie wiem czy działa c) zużywał się wieki.
All for Eve, Eve's Balm to najfajniejszy produkt do ust jaki miałam. Aż szkoda, że się skończył. Na razie używam w jego miejsce masełka Stenders i daje radę ;)
Odsypka korundu zużyła się w duecie z Angelsem.
Stenders i próbeczka kremu pod oczy. Całkiem całkiem, jest szansa, że rozważę zakup pełnej wersji :)
Na GlossyBox straszne grady się posypały za dołożenie pasty do zębów (mimo że był to gratis), ale wstyd przyznać: to jedyna rzecz, która na pewno się zużyje ;) no i się zużyła. Razem z Himalaya Herbals. Było spoko, czasem kupuję zwykłe pasty, żeby luby przypomniał sobie mentolnięcie ;)
Ciało, włosy takie tam...
Planeta Organica, Aleppo hair&body soap. Moja wersja, Syria, przepięknie pachniała różami. Włosy były nieco trzeszczące, więc używałam go głównie do ciała, czasem do twarzy. Sama sobie mówię: szacun, że zużyłam tę kosmiczną ilość o jeszcze bardziej kosmicznej wydajności. 450ml, które miałam u siebie, nie chcę skłamać, ale coś koło 9 miesięcy. Taaak...
Herbal Care, szampon Skrzyp Polny. Miał być szał, kupiłam, kiedy w Biedronce przecenili, a tu normalny zwyczajny szampon. niczego poza myciem nie odnotowałam. No i włos był skrzypiący (może to o to chodzi?), więc bez odżywek/ masek się nie obyło. Płakać nie będę.
Yves Rocher, Tradition de Hammam, tym razem balsam nawilżający z olejkiem arganowym. Składu nie analizuję, balsam nie powinien się nazywać balsam i nie powinien być sprzedawany w słoiku. To mleczko, na dodatek bardzo rzadkie, więc uważajcie przy otwieraniu. Zapach był przyjemny iii... w sumie tyle. Suchych płatów na nogach nie miałam, więc coś tam robił, ale było to na max 24h. Szału ni ma.
Yves Rocher, pastylki do kąpieli. Z zimowej kolekcji. No pachną miodzio. Ale klasyczna wanilia do dostania w stałej ofercie pachnie tak samo ;)
Isana ma fajne żele pod prysznic. Miniaturki lubiłam zabierać na zumbę i squasha :)
Rene Furterer i fantastyczna maska do włosów, o której pisałam daaawno temu. Nadal lubię :)
Zużyłam jedno opakowanie olejku do paznokci od Arsenic :) gdybym używała regularniej, byłoby jeszcze lepiej, ale są efekty :)
Kerastase, odświeżająca kąpiel przeciwłupieżowa. Używał jej facet, chyba był zadowolony. Ale narzekał w czasie jej używania na wzmożone wypadanie włosów. Więc nie wiem, jak to jest.
Coś dla piesów. Produkt, który chętnie polecam wszystkim psiarzom. K9, aloe vera spray conditioner, nano mist, to produkt tak fajny, że aż się cieszę ze zrobionego zapasu ;)
Nadaje się do rozczesywania, nawilżania, łagodzenia swędzenia, ponoć sprawdza się przy zabezpieczenia łap przed śniegiem, odświeża sierść i do tego pięknie pachnie.
Na koniec efekt porządków.
Jakieś serum do stóp z GlossyBoxa zdążyło się przeterminować, nim się za nie zabrałam. Zestaw do stylizacji brwi Oriflame to bardzo fajny produkt, mam już drugi. Błyszczyk Clinique bardzo lubiłam, aloe resztki są już tak stare, że je wyrzucam. Maskary, kredki - tego nie trzeba tłumaczyć. Dlaczego leca lakiery chyba też nie ;) ładnie na zdjęciu widać. A fluid z filtrem avene się wziął i przeterminował, o.

Uff, teraz kilka słów o Angelsie, zakupy i mogę wracać ;)
Znacie coś? A może macie inne zdanie?

8 komentarzy:

  1. Sporo pustych opakowań udało się uzbierać mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejciu sporo tego, gratuluję tylu zużyć ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Spore denko, gratuluję zużyć! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Spore to denko ;) I tyle kolorówki! :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Kerastase, odświeżająca kąpiel przeciwłupieżowa. W ogóle interesuje mnie ta marka...

    OdpowiedzUsuń
  6. "Angels on bare skin" to jeden z moich ulubionych kosmetyków wszechczasów.

    OdpowiedzUsuń
  7. jej te lakiery do smieci, to co nie przypadly chyba do gustu, bo widze ze sporo ich pozostalo w buteleczce. Sporo tego.

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję, że po operacji wszystko już ok z Tobą...
    spore zużycia, jak na takie okoliczności, a Angels jest moim ulubionym czyścikiem z Lusha:)

    pozdrawiam ciepło
    :)

    OdpowiedzUsuń