piątek, 31 sierpnia 2012

tylko dla ludzi o mocnych nerwach!

Ostatnio pytałam, o czym chciałybyście poczytać. Najwięcej głosów zebrała maska The Sanctuary, ponieważ jednak chciałabym zrobić jej rzetelną recenzję, muszę jej jeszcze trochę poużywać.
Postanowiłam zatem zmiksować trochę wątki ;)
Dziś będzie o rozpoczętej akcji ratowania twarzy (w której Detox bierze udział ;)). Ze względu na drastyczne obrazki proszę wrażliwszych czytelników o zamknięcie notki ;)


Jakiś czas temu Marta zapytała, czy nie chcę potestować zestawu do mycia twarzy Under Twenty. Był to wtedy, gdy wojowałam ciężko, nie wiedząc, że wina leży w kremie. Zgodziłam się i postanowiłam rozpocząć kurację wraz z wykończeniem poprzedniego żelu do mycia twarzy. W międzyczasie odstawiłam felerny krem, odstawiłam drugi, również uczulający.

I tak 23 sierpnia rozpoczęłam kurację.
Tutaj seria obrzydliwych zdjęć z pierwszego dnia, nie mogę przepraszać, bo nie mam za co. Taka była twarz po odstawieniu Clarinsa.
(Wybaczcie jakość, ale te robiłam niemal po ciemku ;))



Jak widać większość problemów kumuluje się na brodzie (tak, wiem, że to problem z hormonami, ale jednak poziom hormonów nie uległ zmianie od bardzo dawna, a stan brody owszem).
Na ostatnim zdjęciu widać stan skóry: świecąca, tłustawa, mnóstwo zaskórników (zwłaszcza dookoła ust i na nosie), a wypryski w postaci grubych, ciężko wykluwających się bomb głęboko pod skórą.
Brzydkie, bolesne i choćbym chciała na chama je usunąć (znaczy wycisnąć;)), to ciężko.

Uff, skoro już ktoś to przeżył ;) przedstawiam zestaw, który pracował nade mną przez ostatni tydzień:
W skład zestawu od Marty wchodził:
Under Twenty, Anti Acne Intense, aktywny żel głęboko oczyszczający. Żel dedykowany skórze z widocznymi niedoskonałościami, więc chyba się nadaję ;) Używam go dwa razy dziennie (wieczorem po demakijażu). Na pełną recenzję pokuszę się, gdy pobędziemy razem trochę dłużej.
Under Twenty, Wow Energy!, 2w1 kremowy peeling. Przyznam bez bicia, że pokazuję go tu, ale nie miałam odwagi użyć peelingu mechanicznego na twarzy, wiem natomiast, że pokuszę się, gdy zasuszę wszystkie świństewka.
Użyłam jednak peelingu enzymatycznego. Na zdjęciu odsypka peelingu z trawy cytrynowej. Nie znam firmy, również jest prezentem od Marty. Leżał u mnie dość długo, nie mogłam się za niego zabrać, bo jednak jestem leniwym typem i mieszanie, przygotowywanie etc. przed użyciem trochę mnie zniechęca. Z racji zaistnienia problemu postanowiłam jednak się pomęczyć i muszę przyznać, ze to całkiem miła alternatywa dla peelingów mechanicznych. Wprawdzie przyzwyczaiłam się już do używania tareczki na twarzy i do drapania, ale czego się nie robi dla powrotu do normalności ;)
Peelingu w ciągu tygodnia użyłam raz.
Avon, Solutions, Complete balance mattyfing toner. Tak, wiem, że ten tonik ma w składzie alkohol i tak, używam go z premedytacją. Postanowiłam się trochę nad skórą poznęcać, a ten tonik jest miłym zaskoczeniem. Mimo zawartości alkoholu nie wysusza skóry, ma bardzo przyjemny zapach, nie podrażnia.
Używam go dwa razy dziennie po umyciu twarzy żelem.
Sanctuary, 5 Minute Thermal Detox Mask. Z tym produktem poznałam się przypadkowo, ucieszyłam się, gdy trafiła do mnie pełna tubka. Wstępne odczucia: maseczka na twarzy wygląda jak błoto. Od pierwszego kontaktu ze skórą zaczyna rozgrzewać. Wyciąga z twarzy wszystkie śmieci- widać na maseczce tłuste błyszczące kropki w miejscach zaskórników- chyba że cała skóra jest zatłuszczona, to maska lśni jak psu cośtam ;) Po usunięciu skóra jest wyraźnie oczyszczona, miękka i świeża.
W tym tygodniu użyłam jej jeden raz.
Ponieważ rano przed pracą nie mam czasu na krem, wchłanianie i czekanie z nałożeniem makijażu, przed podkładem traktuję skórę wodą termalną La Roche-Posay- wchłania się błyskawicznie i mam pewność, że nic nie będzie mi się na twarzy rolować.
O wodzie nie mogę powiedzieć nic więcej, bo ani nie mam porównania z innymi, ani nie widzę w niej nic dziwnego. Ot fajny odświeżacz, niezły nawilżać w czasie lata, można spryskać twarz w pełnym makijażu, żeby trochę orzeźwić skórę i makijaż nie będzie wymagał żadnych poprawek. Mam wrażenie, że jest kosmicznie wydajna, bo używam jej dość długo, a butla jak była ciężka, tak jest.
Clarins, Stop Imperfections Locales. Kolejny specyfik na bazie alkoholu, używany przeze mnie na najbardziej newralgiczne miejsca 2 razy dziennie: pod makijaż już po wodzie termalnej oraz wieczorem na oczyszczoną twarz przed nałożeniem kremu. Moim zdaniem lepiej sprawdza się na dzień pod makijaż, bo faktycznie łagodzi stany zapalne i zaczerwienienia. Trochę wysusza, ale dla podskórnych bomb to nic specjalnego- natomiast wyklute już stwory zasusza czasem już po jednej, czasem po dwóch aplikacjach.
I na koniec Clarins, HydraQuench Cream-Gel. Jak pisałam w poście o poprzednim kremie Clarinsa, nie zamierzałam się zrażać do marki, bo ogólnie z Clarinsem się lubię. Dałam więc szansę temu cudeńku, specyfik do skóry normalnej i mieszanej. Ma nawilżać, przystopować wydzielanie sebum bla bla bla. O nim też napiszę więcej po dłuższym używaniu, bo muszę przyznać, że jak na razie spisuje się świetnie.

Ufff. A teraz podsumowanie tygodnia:



Moje odczucia: bomby zeszły, wypryski się zasuszyły i zostały tylko blizny, skóra mniej się świeci, pory są widoczne, ale oczyszczone (wcześniej cały policzek pełen był malutkich zaskórników), nos i linia ust bez zaskórników, brak przesuszonych partii, żadnych odstających skórek.

W sumie jak na razie jestem zadowolona z efektów. W tym tygodniu miałam detox całego organizmu, więc w międzyczasie na twarzy, szyi, dekolcie i plecach pełno było niespodzianek, a teraz już tylko twarz ma jakieś niedobitki i blizny.

A Wy? Widzicie różnicę?

I kolejne pytanie do tych, którzy dotrwali do końca. Powtarzam się wciąż, że ślady, że blizny. Znacie jakieś skuteczne i szybkie metody usuwania takich świeżaków?

14 komentarzy:

  1. Tormentiol. Byle z umiarem ;)
    No, efekty są, ale żeby taki armagedon krem zrobił...
    a ja wrocilam z kiko ;) wlasnie, przypomnij mi adres na maila..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo, sama se tego nie wymyśliłam :/ wstyd mi było zdjęcie wrzucać, ale sama widzisz, jaki był dramat. A ja durna wszystko podejrzewałam, tylko nie krem :(
      na maila już lecę ;)

      Usuń
  2. najgorsze są te bolące gule bo hodują się długo i najdłużej znikają :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja je nazywam bomby, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchną ;)
      właśnie to było najgorsze- bolała cała twarz i cała była w takich gulkach. Bo z kaszką czy zwykłymi wypryskami poradziłabym sobie szybko. A to dziadostwo...

      Usuń
    2. odpisałam na Twój post ;)

      Usuń
  3. Ja tam nie wiedzę na fotach nic prócz Twoich pełnych ust - zazdrość <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jej jakbym patrzyla na swoja brode:P tyle ze nawe kosmetyczka mi powiedziala ze to od hormonow u mniue po odstawieniu hormonow ale jestem w fazie testowania czegos i poki co sa mega efekty i mysle ze rowniez zamieszcze podobne zdjecia;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też powiedziała, że hormony, ale zrobiłam wszystkie badania i od 3 lat nic się nie zmieniło ;)
      czego używasz?

      Usuń
  5. Różnica jest i to duża, ja używam cały zestaw z Avona i w końcu zmniejszyły mi się pory i wągry a też miałam duuży problem :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Od siebie polecam kwas migdałowy :)

    OdpowiedzUsuń