poniedziałek, 6 maja 2013

chyba już czas

Czas i pora najwyższa. Bo ile można zwlekać?
 Dziś kilka słów o żelu do mycia twarzy Nutritive Vegetal od Yves Rocher.

Lubię Yves Rocher. W ich polityce jest coś, co niezmiernie mi odpowiada. Klimat salonów? Nieustający festiwal promocji? A może po prostu słabość do wszystkiego, co francuskie. Nie wiem. Ale zawsze chętnie do salonu wpadam i sięgam po coś nowego. 
To nie tak, że wszystko zawsze jest super. Po prostu rzadko trafiam na rzeczy niefajne. 
Ale czasem jest po prostu rozczarowanie. Z rozczarowaniem przychodzę dziś. Myślałam i myślałam, dumałam, używałam, odstawiałam. W sumie wciąż nie wiem.
Po ten żel sięgnęłam, gdy próbowałam odratować skórę po makabrycznych przesuszeniu od Choisee. Nie liczyłam na cud, liczyłam na ulgę. A tymczasem... po pierwszym użyciu miałam ochotę wylać żel do toalety. Wylać, spuścić wodę, zapomnieć.
Po pierwszym użyciu czułam się brudna. Brudna i niedomyta. Na dodatek na twarzy wyczuwałam film, który sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej. Po jakimś czasie zaczęłam świecić jak latarnia. Wkurzyłam się wtedy, naprawdę. Miałam dość przygód z fatalnymi żelami do mycia twarzy.
Żel wrzuciłam jednak głęboko do szuflady i sięgnęłam po niego ponownie po dwóch tygodniach. Tym razem użyłam go rano, zaaplikowałam mniej, wytarłam papierowym ręcznikiem. O niebo lepiej!
Po kilku kolejnych dniach wiedziałam, że to trochę wina mojej nieudolności- tego żelu używa się niewiele. Nałożony na skórę w zbyt dużej ilości koszmarnie się zmywa i zostawia tłustą powłokę. Użyty jednak z umiarem przyjemnie zmiękcza i wygładza skórę i delikatnie oczyszcza twarz po nocy.
Przyznaję, że gdy używałam go rano, nie musiałam nakładać kremu. W ciągu dnia uczucie komfortu nie znikało. W tym miejscu mogłabym powiedzieć, że przecież to super, gdzie konflikt, gdzie rozczarowanie?
Otóż. Otóż. Na moje nieszczęście zauważyłam, że żel ma tendencję do zapychania skóry. Niestety równolegle z nim musiałam dość często serwować peelingi i oczyszczające maseczki, a zaskórniki rosły jak grzyby po deszczu. Tak, to żel- gdy tylko ponownie go odstawiłam- objawy ustąpiły.
Mam wewnętrzny dylemat. Z jednej strony go polubiłam, z drugiej strony znalazłam coś, co go dyskwalifikuje z mojej pielęgnacji.
I znów stanęłam przed trudnym wyborem: jak myć? Jak myć (panie premierze... czy jakoś tak).
Znacie coś fajnego? Polecacie? A może Wasze doświadczenie z nutritive vegetal są inne?

Pozdrawiam!

19 komentarzy:

  1. ja po ostatnim niewypale z maseczką z granatem od YR w roli głównej odpuściłam sobie na razie ich produkty...
    Ja polecam żel micelarny do mycia twarzy z Biedronki lub trochę drożej - Avene Cleanance i Effaclar z LRP - wszystkie 3 sprawdziłam i są super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku a ja taka zadowolona z niego byłam, a teraz też mam tak pozapychane pory :((( to chyba dołączam się do stwierdzenia, że to przez niego, bo ostatnio tylko tego żelu używałam i kremu Lirene ale ten mam sprawdzony od roku :((( kuurcze :(((

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zapycha, to daj spokój. Szukaj dalej!
    Ja aktualnie korzystam z olejku Smart Clear, azjatyckie cudo. Bardzo przyjemne. Powoli się kończy, więc dorwałam piankę Himalaya Herbals, zobaczymy. Powiem Ci, że mojej skórze właściwie nic nie robi krzywdy, poza jednym gagatkiem - osławionym Cetaphilem. KOSZMAR. Nigdy więcej i nie rozumiem peanów na jego cześć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami mam podobne odczucia do co YR. Probowalam rożnych produktów i niby są dobre (kilka polubiłam bardzo), ale nie zachwycają. Czasem jak się wkurzę, to wszystko mnie w nich denerwuje, ale potem na spokojnie myślę sobie, ze nie jest tak źle. A przy następnych promocjach znowu mnie ciągnie i zamawiam cały karton :p
    Gdzie tu logika?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię YR, kilka razy się rozczarowałam i wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
  6. nie kupuje w YR ostatnio i nie znam tych produktow, ale masz dylemat Kochana....

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróć kobieto do LRP Effaclar i się nie morduj :P

    OdpowiedzUsuń
  8. jak krzywdę robi, to chyba nie dla Ciebie on :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro zapycha, to nie ma sensu się z nim mordować.

    OdpowiedzUsuń
  10. musicie się rozstać :) ja używam żelu z białego jelenia, nie zapycha i jest niezwykle delikatny.

    OdpowiedzUsuń
  11. niby fajny, ale skoro zapycha to się dla Ciebie niestety nie nadaj:( Ja mam z tej serii maseczkę do twarzy, ale jestem zadowolona, fajnie nawilża - bez fajerwerków, ale lubię ją:)
    pozdrawiam i zapraszam na rozdanie:
    http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/2013/05/rozdanie-chcesz-to-baw-sie-i-bierz.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie lubię się z YR - kilka rozczarowań mnie wyleczyło z ich polityki hehe:)

    OdpowiedzUsuń
  13. czyli coś w podobietego naszego żelu mandarynkowego co nie robił nic tylko pachniał

    OdpowiedzUsuń
  14. spróbuj zatem piankę Pharmaceris, rewelka jak dla mnie :)polecam z czystym sumieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam bardzo suchą skórę i ten żel bardzo polubiłam. Nie powoduje takich objawów jak u Ciebie :/

    Myślę, że on po prostu nie jest dla Ciebie, czyli dla skóry mieszanej. Wypróbuj ten z linii Hydra (tak chyba się nazywa).

    OdpowiedzUsuń
  16. bo mam w nich pół kilo słoniny :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Haha jak myć, panie Premierze?

    Ja tego nie miałam, ale jak tak Ci robi to zużyj do czego innego. Polecam LRP Effaclarka, to jest dobry żel :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bo on chyba jest do suchej skóry, co?

    OdpowiedzUsuń