poniedziałek, 15 kwietnia 2013

o genialnym płynie do mycia... podłóg

Ostatnio, przy okazji pokazywania cienia essence w akcji, pokusiłam się o pokazanie w pełnej krasie niedoskonałości mojej twarzy. Masakra, nie? Teraz jeszcze lepsze: to jest stan po pięciotygodniowym leczeniu ;)
Po czym się leczyłam? Co było na początku?
Czytajcie dalej!

Gwoli przypomnienia, twarz:
To jest stadium już bardzo bardzo zagojone. Każde zaciemnienie to ślad po wybitnie długo klujących się gulach. O ile gule na brodzie mi się zdarzały, o tyle ich obecność na linii ust, na brwiach czy czole to dla mnie absolutna nowość. Niestety gule rosły wszędzie jak grzyby po deszczu, ja wyglądałam jak ofiara chirurga plastycznego pod wpływem ;) nie wspomnę o tym, że nawet przeżuwanie śniadania bolało jak...

Długo zastanawiałam się więc, jak najlepiej przedstawić Wam to cudo (cudo! cudeńko! Jeśli macie niekochaną teściową/ koleżankę w pracy- dajcie w prezencie!). Tłem jest stara wycieraczka samochodowa. Perfect.
Oto on. Żel do mycia podłóg... tfu, twarzy, lawenda i ylang ylang od Choisee.
Lil, niestety nie olej ;)
Taaak. W kwestii Choisee wszystko przeczytałam, ale się nie angażowałam, bo ich masło do ciała używałam i byłam zadowolona. Trochę miałam opory przed użyciem czegoś na twarz, ale skoro ciału nie zaszkodziłam... Powiem więcej. Początkowo byłam nawet żelem zachwycona (!). Takie uczucie głębokiej czystości wynagradzało mi męki związane z zapachem (nie przymierzając lawendowe zapachy do kibelka). Fakt, że uczucie czystości było złudne to inna sprawa- wacik z tonikiem ZAWSZE był brudny. Ale używałam. Dzielnie. 3 tygodnie. A później był dramat. Zaczęła mnie boleć twarz. Początkowo obwiniałam o to krem, tonik, maseczkę w saszetce etc etc. Odstawiłam wszystko. I tak, był to żel. Ten tyci potworek (całe 150ml!). Impreza zaczęła się na dobre. Pominę niezliczoną ilość wielkich krost na twarzy. Gule były okropne. Z dnia na dzień było ich więcej. Do tego skóra zaczęła się łuszczyć. Między oczami odchodziła płatami. Twarz swędziała, ale bolała tak mocno, że nie mogłam się podrapać. Próba zrobienia peelingu zakończyła się totalną katastrofą. Po zabiegu skóra popękała. Nie chciała się goić. A mnie chciało się płakać.
Od tamtej pory przetestowałam morze kremów, niestety po większości było to samo: pieczenie, zaczerwienie, swędzenie. Nawet po hipoalergicznym Decubalu (!). Wtedy przestawiłam się na mycie twarzy olejem i co jakiś czas aplikację sprawdzonego kremu do twarzy Clarins. Gratisowo smarowałam się obrzydliwie śmierdzącą maścią ichtiolową i tak właśnie wygląda obraz po 5 tygodniach bitwy. Niedawno do walki dołączyłam olej kokosowy i muszę przyznać, że trochę mi ulżyło. Na skórze zostały niemal same przebarwienia i blizny. Na szczęście od ponad 2 tygodni nie pojawiło się nic nowego. Przede mną jeszcze długa droga.
A żel Choisee? Zostawiłam! Okazało się bowiem, że doskonale sprawdza się przy myciu podłóg. Zapach w rozcieńczeniu szybko się ulatnia, a żel fajnie maskuje (usuwa?) psie zapachy. Do tego jest niezwykle wydajny ;)

To jest moja cegiełka w aferze Choisee - reszta świata. Firmo, nie popisałaś się. Czuję się oszukana jak nigdy. Różne kosmetyki wyczyniały ze mną różne rzeczy, ale takie akrobacje karkołomne, to tylko Choisee. Dodam jeszcze, że aferze przyglądałam się od początku, kasowane treści na fanpejdżu również czytałam i uważam, że nie świadczy to o niewiedzy właścicielki o marketingu, PR etc, ale o jej absolutnym braku wychowania i głupocie. Tak, szanowna pani, jest pani nieodpowiedzialna, głupia i pazerna. Serdecznie życzę pani, aby Sanepid wpieprzał pani mandat raz tygodniowo, a na deser kazał pani przez pół roku używać preparatów Choisee.

Uff. To by było na tyle.

36 komentarzy:

  1. A już myślałam, że oleje.
    Nie wierzę, że płyn do mycia twarzy mógł okazać się takim terminatorem a ja głupia jeszcze Wam zazdrościłam tej promocji ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. absolutnie nie ma czego ;)
      a oleje właśnie mnie podratowały.

      Usuń
  2. ja na szczęście nie pokusiłam się wtedy o zakuy...i dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej firmie. I co prawda jeszcze mnie nic takiego nie spotkało ale wyobrażam sobie jak musiałaś się czuć. Kupujesz coś, żeby pomogło, a tu taki psikus.

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam kilka rzeczy zamówionych od nich, jak tylko się dowiedziałam co i jak, wyrzuciłam, na szczęście nic do twarzy nie użyłam.
    Powodzenia w powrocie do stanu cery sprzed choisee!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi takiej krzywdy na szczęście nie zrobił, ale użyłam go dosłownie kilka razy i nie mogąc znieść zapachu odstawiłam w kąt. Czuję, że również skończy jako płyn do podłogi bo widać tam jego miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  6. na szczęscie nic nie kupiłam, ten brak składów na stronie mnie zastanowił... a składy niestety okropne :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że to nawet nie kwestia składów a tego, że kosmetyki są przeterminowane :(

      Usuń
    2. no właśnie wkurzyłam się o to podwójnie, bo na etykiecie niby dobrze, a działanie mówi co innego :/

      Usuń
  7. O kurczę.... teraz się cieszę, że nic od nich kupiłam. Wytrwałości Kochana, teraz już z górki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje biedactwo. Mi teraz twarz sie uspokoiła jakos po tych mydłach co gadałyśmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może wrócę po szczegóły jak zupełnie se nie poradzę :)

      Usuń
  9. o dziwo o tych kosmetykach dowiedziałam się w trakcie trwania afery, więc nic mnie nie popchnęło aby zrobić u nich zakupy ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. O cholera. Dobrze, że jesteś na dobrej drodze do pozbycia się tego świństwa!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że odesłałam im ten syf. Jak widać nic dobrego z używania ich produktów nie wychodzi. Tym bardziej, że żele były przeterminowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja dostałam paczkę zanim zaczęły się skargi, więc stwierdziłam ryzyk fizyk :/

      Usuń
  12. Biedactwo... Ja ostatnio się zawiodłam na kremie Nivea i rewelacje leczyłam jakieś 4 tygodnie, ale nie były nawet w połowie takie jak u Ciebie. Obyś szybko wróciła do formy :)

    A ja do podłóg najbardziej lubię Sidolux Mydło Marsylskie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakim kremie? Mów szybko! Chciałam aqua effect (chyba tak się nazywa) kupić.

      Usuń
  13. nigdy bym tego na twarz nie nałożyła.... podziwiam za odwagę! ja swoje produkty wylałam do wc

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że nawet nie znam tej firmy, szkoda , że okazało się lipą:(

    OdpowiedzUsuń
  15. Współczuję takich niespodzianek. Mój tonik różany wylądował w kiblu, krem truskawkowy dam mężusiowi żeby sobie stopy smarował a maseczkę ze złotem oddam największemu wrogowi :) Nie chcę mieć z choisee więcej do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  16. hahaha jak mi coś nie pasuje to ja również chwytam się wielu rzeczy o których najstarsi górale by nawet nie pomyśleli ;D
    Swoją drogą... jak można stowrzyc coś co jest dobre dla twarzy i podłóg.... ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie miałam okazji testować tego płynu więc nie mogę w sumie nic na jego temat powiedzieć. Moim zdaniem warto jest stosować różnego rodzaju detergenty do czyszczenia podłóg, gdyż wtedy mamy pewność że faktycznie będzie czysto. Jednak pamiętajmy także o tym, że niektóre środki mogą działać alergicznie, więc warto to sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak się zastanawiałem co to za płyn :) Jeśli chcemy mieć o wiele czystsze podłogi to musimy pomyśleć o tym już zawczasu. Przede wszystkim przed wejściem połóżmy wycieraczkę systemową https://www.alumatex.pl/ która pozwoli na zebranie z obuwia osób wchodzących dużych ilości brudu. Przełoży się to bezpośrednio na porządek w środku pomieszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Faktycznie widać, że takie rzeczy działają i to się na pewno chwali. ja jestem jeszcze zdania, że warto jest przeczytać wpis https://ninetofive.pl/czy-dezynfekcja-domu-i-mieszkania-chroni-przed-chorobami/ aby wiedzieć czy dezynfekcja ustrzeże nas przed chorobami w naszym domu.

    OdpowiedzUsuń