sobota, 1 września 2012

także tego, minerały?

Poprzednia notka wkurzała mnie, więc zmobilizowałam się i zabawiłam minerałami. Od jakiegoś czasu czaiłam się kilka na próbę. Skręciłam trochę podkładów, kilka róży, bronzer i parę cieni. Postanowiłam zaszaleć.
Oto zestaw:
 

W skrócie:
oczy
Sweets Cent, Seduction
EDM, Funnel Cake
Lily Lolo, Parma Violet
i.d. bareMinerals, Myth
Estee Lauder, Artist's Eye Pecil, 01 Softsmudge Black
Korres, Provitamin B5 & rice bran mascara, 01 Black
Mary Kay, mineral eyeshadow, Espresso (brwi)

twarz
Vichy, Aera Teint Mineral, 10 Opal
BM Beauty, Bronzer, Summer warmth
Meow Cosmetics, Blush: Flirt
Dry-flo z pudrem jedwabnym

usta
Kryolan for GlossyBox, Glossy Pink

A teraz efekt.


Zdjęcia w świetle ciepłym i zimnym z lampą.

Ok, skończyliście się już śmiać? Mnie nie było do śmiechu.
O ile podkład całkiem fajny (chociaż próbka z EDM była lepsza), puder i bronzer też, od biedy nawet róż (choć efekt baaardzo delikatny), o tyle oczy...
Jak widzicie po zdjęciu zestawu- użyłam grafitu, jasnego fioletu, bladego różu i hmm, beżu ze złotymi drobinkami. Starałam się, kombinowałam, na sucho, na mokro, na bazie, pędzelkiem, aplikatorem. Efekt ze zdjęcia jest najlepszy (!) ze wszystkich, jakie osiągnęłam. Jestem BARDZO zawiedziona intensywnością kolorów. Bałam się grafitu, a na powiece pojawiła się blado szara mgiełka. Kolory zdechły. Jedyną pociechą był cień z EDM, bo złote drobinki nieco rozjaśniły powiekę i całość udaje makijaż, w którymś 'coś' się dzieje. To bardzo fajny efekt (jak dla mnie) na dzień, do pracy, ale tyle pracy dla tak prostego mejkapu to trochę za dużo. Osobiście wolałabym użyć dwóch prostych cieni, gdzie jeden idzie w całości na powiekę, a drugi w załamanie i kącik i podejrzewam, że mogłoby to wyglądać nawet lepiej.

Żeby nie było, że jestem marudna- zbliżenie na oczy. Ja tam nic nie widzę :/

Teraz policzki, zbliżenie na róż i bronzer. Różu nie widać- zostawił tylko leciutką lśniącą poświatę, bronzer widać- jest delikatny, niezbyt drażniący, jednak nadal tęsknię za matowym bronzerem.


Aera Teint jest ok, ale jak widać nie zakrywa rozszerzonych porów, podkład z EDM zakrywał i dobrze matowił.

Smutne wnioski: najfajniejsze cienie mineralne w moim życiu to jak na razie prasowane cienie Mary Kay. Wszystkie posiadane przeze mnie kolory (a uzbierałam duuużo próbek) są blade. I stosunkowo nietrwałe. Szkoda.

Jedynym mineralnym rozwiązaniem, jakie dla mnie pasuje, jest podkład. Zakochałam się w ich efekcie, mimo iż nie jest to super kryjący kosmetyk.

Teraz jeszcze mały bonus dla Szufladki.
Pomadka z ostatniego GlossyBoxa - Glossy Pink wyprodukowana dla Glossy przez Kryolan. Niedawno zapałałam miłością do szminek i znalazłam kilka fajnych egzemplarzy- ten jest jednym z nich. To fantastyczny brudny róż, bez drobinek, z lekkim połyskiem. Pomadka nie zbiera się w załamaniach, ściera się bardzo równomiernie, ale uwaga, kolor trzyma się na ustach nawet do 6 godzin! Więc w ciągu dnia można się nawet posilić bezbarwną pomadką, a efekt jest nadal rewelacyjny.
Kolor jest niezwykle twarzowy, mocno kryjący, ale nie jest nudny jak większość pomadek nude, ani agresywny jak większość róży.
Bardzo lubię tę pomadkę i żałuję, że nie ma jej w regularnej sprzedaży (mimo że Glossy podaje jej cenę ;))
Szufladko, czy tyle wystarczy? ;)

A teraz pytam, bo zżera mnie ciekawość. Jakie są Wasze doświadczenia z mineralnymi cieniami? Macie na nie jakiś patent? Może po prostu nie umiem ich używać?

Miłego!

16 komentarzy:

  1. Ja jeszcze nie używałam mineralnych. Choć bardzo mnie ciekawią.
    Zapraszam do mnie na konkurs Carmex-owy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto spróbować w ramach nowych doświadczeń :)

      Usuń
  2. ja akurat cieni mineralnych nie miałam, i jakoś do sypkich mnie nie ciągnie.
    Podkłady jak wiesz lubię, Meow się u mnie nie sprawdził, EDM ok, ale wolę LilyLolo ;p róże mogłyby się dłużej trzymać, ale to też od koloru chyba zależy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z lily lolo mam tylko jedną malutką próbkę, ale z tego co pamiętam za ciemna dla mnie, więc se nie potestuję. W EDM wkurza mnie tylko to, że połowa się osypuje z pędzla nim trafi na twarz, jakiś taki, hmm, kredowaty jest, pylący. Ale już na twarzy- piąteczka.
      A z cieniami się chyba pożegnam. Dziś osiągnęłam efekt jaki próbowałam osiągnąć wczoraj, przy użyciu jednej paletki storm (tak, wiem, one też są ponoć mineralne :P) ale w czasie 4 minut a nie 34. Więc szkoda roboty, a widzę, że minerały chętny znajdzie się zawsze :P

      Usuń
  3. mnie jakoś nie dopadł szał minerałów jakoś wolę te płynne podkłady :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Do cieni mnie za bardzo nie ciągnie, bardzo chcę wypróbować podkład mineralny. :)

    Co do pomadki - super, dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam pudry i korektory mineralne, na prawdę są super :)
    obserwuję i liczę na to samo :)
    http://whatilovethemostinside.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sobie nie mogę wyobrazić korektora. Na tłustej skórze? Od razu mam wizję wielkiej pływającej plamy :(

      Usuń
  6. Dobra baza i kredka załatwi sprawę :)
    Polecam bazę Hean, niezła i niedroga.
    A od biedy wystarczy roztarta na powiece kredka. I cienie mineralne trzeba lekko wklepywać, dobry do tego celu jest płaski pędzelek Eco Tools z tego zestawu z kabuki (masz go).
    Jakby co służę dobrą radą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie nie mam cierpliwości, pozbywam się minerałów poza różami i jednym cieniem ;)

      Usuń