Oto moja opinia.
Pojemność/ cena
Testowałam wersję 30ml w tubce w komplecie ze ściereczką. Na stronie producenta można znaleźć same czyściki w różnych pojemnościach, komplety oraz same ściereczki. Za to wielki plus.
Na stronie zestaw taki kosztuje 5,50£.
Wydajność
Myjaka używałam dwa razy dziennie i wystarczył na 26 użyć - czyli 13 dni. Uważam więc, że stosunek ceny do wydajności wypada blado (+/- 60zł miesięcznie).
Jak to jeść
Czyścik ma postać dość gęstego białego kremu, który wmasowujemy w suchą skórę (wg. producenta nadaje się również do zmywania makijażu oczu!), a następnie wycieramy dołączoną ściereczką, wcześniej zamoczoną w ciepłej wodzie. Rozwiązanie to podobało mi się o tyle, że po umyciu skóra była sucha i nie wymagała wycierania ręcznikiem.
Działanie
I tutaj mam mieszane uczucia. Tuż po świętach na mojej twarzy na brodzie zamieszkały niespodzianki. Okazało się, że po niemal dwutygodniowej kuracji Liz Earle niespodzianki: nie wyemigrowały, nie przemieściły się, nie zmieniły powierzchni, nie zagoiły się. Słowem- skóra pozostała bez zmian.
Z drugiej jednak strony w tym czasie nie pojawiła się ani jedna nowa rzecz na twarzy, więc wydaje mi się, że właściwościom oczyszczającym nie mogę nic zarzucić. W sumie winę zrzucam na ściereczkę, którą jednocześnie pokochałam i znienawidziłam. Dlaczego?
Pokochałam, bo:
- doskonale oczyszczała twarz z kremu i makijażu,
- może nie do końca radziła sobie z maskarą (panda), ale po wstępnym demakijażu oczu pięknie ściągała resztki brudu,
- zastępowała peeling - codziennie wygładzała skórę i oczyszczała pory.
Znienawidziłam, bo:
- podrażniała skórę - po umyciu musiałam chwilę czekać, aż z twarzy zejdzie zaczerwienienie,
- zastępowała peeling, ale jednocześnie zdzierała świeże strupki i uniemożliwiła zagojenie się brody,
- trzeba ją prać, a przekonałam się, że pranie ręczne nie daje rady np. resztkom maskary.
Czyścik dobrze oczyszczał, na pewno pielęgnował - skóra była miękka i nawilżona. Niestety mam wrażenie, że to po prostu produkt przeznaczony dla gładkiej skóry- takiej bez niespodzianek i rzeczy do zagojenia. Mimo moich prób zasuszania między myciami- ściereczka skutecznie podrażniała i uniemożliwiała zagojenie małych ranek.
Aqua (water), Caprylic/capric triglyceride, Theobroma cacao (cocoa) seed butter, Cetearyl alcohol, Cetyl esters, Sorbitan stearate, Polysorbate 60, Glycerin, Cera alba (beeswax), Propylene glycol, Humulus lupulus (hops) extract, Panthenol, Rosmarinus officinalis (rosemary) extract, Anthemis nobilis (chamomile) extract, Eucalyptus globulus (eucalyptus) oil, Limonene, Citric acid, Sodium hydroxide, Phenoxyethanol, Benzoic acid, Ethylhexylglycerin, Dehydroacetic acid, Polyaminopropyl biguanide.
Na moje laickie oko wygląda nieźle.
Tak - jeśli nie posiadacie widocznych niespodzianek.
Nie - jeśli borykacie się ze strupkami, rankami i pęknięciami skóry.
Przyznaję, że jeśli kiedyś pozbędę się niechcianych gości na twarzy, to chętnie do Liz Earle wrócę. Używanie tego preparatu naprawdę sprawiało przyjemność.
A Wy? Słyszałyście o tym kiedyś?
produkt nie dla mnie hi
OdpowiedzUsuńja mam strupki czasami
no ja czasem mam okres bezwypadkowy, więc niewykluczone, że go jednak poszukam ;)
Usuńsłyszałam o tym produkcie nie raz i nie dwa, ale jakoś nie chce mi się patyczkować z zamawianiem :P
OdpowiedzUsuńna pewno można gdzieś prościej zdobyć :P
Usuńsłyszałam, ale absolutnie nie takie czyściki nie biorą :D ha
OdpowiedzUsuńja zacieram łapy na lusha- bo dla lubego owszem, ale sama też muszę sprawdzić :P
UsuńChętnie bym spróbowała, ale nie chce mi się na razie gimnastykować z zamówieniem :P
OdpowiedzUsuńleń :P
UsuńTrochę martwi to masło i glikol w składzie, masło może zapychać tłustą skórę :(
OdpowiedzUsuń