Do tego denka zbierałam się długo, bo od początku roku i choć nie uzbierało się dużo, to znacznie przewietrzyłam półki.
Tym razem na powitanie wiosny otwieram nowe pudło denkowe ;)
Zima była długa i niezdecydowana. Moja skóra uległa przesuszeniu, obsypaniu niespodziankami, po raz pierwszy od kilku lat znalazłam na głowie łupież. Ogólnie- dramat.
Czym więc się wspierałam, żeby z dramatu wyjść?
Pielęgnacja twarzy
Balneokosmetyki, Biosiarczkowy żel głęboko oczyszczający do twarzy. Użyłam go głownie w grudniu, w styczniu służył do mycia gąbek i czasem pędzli. Pisałam już o nim tutaj.
Liz Earle, Cleanse&Polish Hot Cloth Cleanser. Jest wielka szansa, że wrócę do niego, kiedy pozbędę się brzydactw. Więcej pisałam tutaj.
Skinetica. Miniaturka, więc po kilka mini słów zapraszam tutaj.
Lush, Coalface. Tego używał mój facet i zauważyłam delikatną poprawę stanu skóry. Niestety skóra byłą też mocno wysuszona.
Lush, Fresh Farmacy. Próbowałam go używać, ale cały czas miałam wrażenie, że pozostawia twarz niedomytą. Odstawiłam.
Nivea, SOS Lip Repair. Wszystko byłoby super, gdyby nie uczucie mrowienia po aplikacji. Poza tym naprawdę miły i mocny nawilżacz. Używałam go na noc i nie miałam problemów z ustami, skórkami etc.
Carmex, Classic Lip Balm. Nie wyszło nam. Po pierwsze wstrząsał moim poczuciem estetyki, bo (z trudem) wydobyty z tubki przypominał mi owsiki. Po drugie zauważyłam że nawilżenie jest powierzchowne i krótkotrwałe. Po tygodniu stosowania usta miałam przesuszone na wiór. Fuj.
Plasterki do oczyszczania nosa Nivea. Słabe.
Maseczki. Nie przypominam sobie żadnych efektów poza Beauty Mask z Perfecty (wersja Głęboko nawilżająca). Niestety podrażniła twarz i strasznie piekła. Zużyłam na noc jako krem do stóp. O zgrozo, stopy były rano lekko ściągnięte i suche (!).
Pielęgnacja włosów
Herbal Essences, Szampon Nawilżenie po brzegi. Byłby przecudownym szamponem za grosze, gdyby nie wydajność i pojemność. Butla 400ml wystarczyła na wieczność. Włosy po umyciu były czyste, puszyste i wyglądały zdrowo.
Tresemme, Naturals Vibrantly Smooth Conditioner. Niekończąca się opowieść. Butla fryzjerska o pojemności 900ml wystarczyła mi na 10 miesięcy używania. Została w międzyczasie uszczuplona o kilka 40-50ml odlewek. Moje włosy ją kochały. Były po niej lekkie i łatwo się rozczesywały. Dość długo zachowywały świeżość. Kiedy zakończę eksperymenty- chętnie do niej powrócę.
Dove, Hair Therapy, Colour Radiance. Zużyłam dwie tubki po 50ml, ale nie wiedzieć czemu drugiej tu nie ma. Niby odżywka do włosów farbowanych, więc właściwości podtrzymywania koloru nie jestem w stanie określić. Ale to naprawdę miła tania odżywka, która ułatwia życie (oczywiście nie wypowiadam się o składzie, ale akurat we włosach chemia mi pasuje). Do tego jest bardzo wydajna, bo każda tubka wystarczyła na 6 myć. Po jej użyciu włosy były jakieś takie bardziej lśniące niż zwykle.
Lush, New oraz Ultimate Shine Shampoo. Używało się ich fajnie, miały przyjemny poziom pienienia, nie plątały włosów, miały piękny zapach. Niestety Po dłuższym używaniu pojawił się łupież. A poza tym zauważyłam, że włosy o wiele szybciej się przetłuszczają. Akurat New podzieliłam się z siostrą faceta i jej odczucia odnośnie świeżości po myci były takie same- włosy nie wytrzymywały długo w dobrej kondycji.
Rene Furterer, Naturia, suchy szampon. Mini odkrycie z któregoś GlossyBoxa. Mój absolutny ulubieniec, teraz porównuję pełne opakowanie z Batiste do włosów ciemnych i nadal RF przoduje. Jest drogi, ale absolutnie wart wydatku, zwłaszcza, jeśli ma być stosowany na ciemnych włosach.
Kąpielowisko
All Abou Beauty, Bath foam, lavender. Fuuuj! To był nasz wspólny zakup po przeprowadzce do domu z wanną. Starałam pod półką z płynami już z 5 minut, przyszedł mój facet, wziął butelkę i powiedział, że to tylko płyn do kąpieli. Co ja się z nim namęczyłam! Z płynem, nie facetem. To coś ani się nie pieni, ani nie relaksuje, zapach ulatnia się szybciej, niż wanna napełnia się wodą. Eksperymentalnie wlałam więcej (dużo więcej) i różnic nie było. Na dodatek po kąpieli skóra była nieprzyjemnie ściągnięta. Nie polecam!
Avon, Winter Rose Bubble Bath. Omnomnomnom. Uwielbiam różane zapachy, ten się pienił, barwił delikatnie wodę na różowo i napełniał łazienkę różanym aromatem. Kąpiel była prawdziwą przyjemnością. Mam w zapasie jeszcze dwie butelki, które chętnie zużyję. A później będę szukać odpowiednika ;)
Yves Rocher, Apple Delight bath&shower gel. Skusiłam się na niego z głupia, bo tak sobie stał i na mnie patrzył ze stolika ostatnią lekko obdrapaną etykietką. Niby unikam takich pojemności (400ml), ale raz koziego. Teraz żałuję, że nie poszukałam więcej egzemplarzy :P absolutnie urzekające zapach pieczonego jabłka w miodzie. Zapach miękki, ciepły, zimowy. Odprężał i relaksował przy każdym prysznicu. Czasem odkręcałam butelkę tylko po to, żeby się pozaciągać ;) Drogi YR, błagam, ponów tę limitkę w przyszłe święta!
Le Petit Marseillais, Douche Huile nourrissante. Moja wielka myjąca oliwkowa miłość. Osobiście wolałam chyba zapach w ciemnej butelce, który pojawił się w ostatnim denku tutaj, ale miłość nie słabnie. Kiedy się nadarzy okazja kupienia- kupię na pewno!
Sephora, jagodowy krem pod prysznic. Przepięknie pachniał i chyba skuszę się kiedyś na butelkę. Aromat pierwsza klasa. Do tego przyjemna kremowa konsystencja.
The Body Shop, Grapefruit Body Scrub. Moim zdaniem TBS ma trzy produkty warte uwagi: Krem do rąk z wyciągiem z konopii, malinowe masło do ciała oraz właśnie ten peeling do ciała. Bardzo fajny mocny zdzierak o świeżym aromacie. Niestety dość niewydajny. Moja wersja mini (50ml) wystarczyła z ledwością na dwa użycia. Niemniej dla ludzi lubiących zdzieranie bez dodatkowych atrakcji- polecam!
Stara Mydlarnia, Solny peeling do ciała Pitahaya&Opuncja. Nie ma go na zdjęciu, bo opakowanie wykorzystałam do używania odżywki dla psów (przy okazji poszukuję drugiego opakowania po 500ml ;)). Szczegółowo pisałam o nim tutaj. Bardzo polecam!
Męskie zużycia ;)
Mój facet też (nieświadomie) przyłączył się do denka. Zimą powoli przerzucił się na eksperymenty żelowe. Zawsze był wierny Adidasom, zimą zużył żele Nivea, teraz zużywa Axe ;)
Jego reakcja byłą krótka- są ok.
Kilka słów pochwał należy się L'Oreal Men Expert Hydra Energetic. Ten żel do mycia twarzy poza tym, że strasznie brudził umywalkę, fajnie oczyszczał męską problematyczną twarz, oczyszczał pory i nie wysuszał.
Nawilżacze
Zima była czasem miniatur i odlewek.
Dzięki Kasi mogłam wypróbować kilka miziadeł z Bath & Body Works. W moje łapy trafiła odlewka Forever Red, Moolight Path oraz Twilight Woods. O dziwo najchętniej zużywałam Forever Red. Balsamy przyjemnie nawilżały, a ich aromat utrzymywał się na skórze do rana. Najciekawsze, że te malutkie pudełeczka wystarczyły na dwukrotne wymizianie całego ciała oraz na jedno wymasowanie nóg.
Fenjal Intensive. Wiele się o nim nasłuchałam, ale nie zrobił na mnie większego wrażenie. Ot balsam.
The Secret Soap Store, Regeneracyjne masło do ciała. Miało przecudowny zapach, konsystencję musu, nawilżało bajecznie, ale uwaga, po miesiącu od otwarcia pod nakrętką urosła pleśń!! Tak, pleśń. Nadal nie mogę się otrząsnąć.
Clarena, Push Up Cream. Poużywałam, poużywałam, ale ani ja, ani moje piersi, ani mój facet nie widzimy różnicy. Szkoda, bo zapach był męczący i myślałam, że męczarnie się opłacą. Nie opłaciły się.
Próbeczka Minceur Detox z Yves Rocher. Miałam zużyć kilka z rzędu, ale jakoś zarzuciłam plany. Wrócę do nich niedługo, to może powiem coś więcej.
Pielęgnacja dłoni
Zima była czasem intensywnej dbałości o dłonie.
Kremy: Jagodowy- się przeterminował ;)
Oriflame, Floral. Fatalny krem, nie nawilżał, spływał z dłoni. Fuj.
Alterra, krem z granatem. Używałam go tylko na noc pod bawełniane rękawiczki. Wtedy działał ;)
Paznokcie:
Biovax. Niby coś jeszcze zostało, ale trafia do kosza. Dlaczego? Uzasadniałam tutaj.
Trind. Odżywka do paznokci. Byłam w niej zakochana, ale umarła na kafelkach.
Trinda zastąpiłam polską odżywką z Eveline. Wyrzucam, bo straciłam po niej paznokcie.
Hean, zmywacz do paznokci. Zmywacz jak zmywacz ;)
Kolorówka
Wielki powrót podkładów mineralnych. Powróciłam do poszukiwania koloru idealnego.
Dior, The New Nude. Testowałam dwa kolory, wrażenia po obu są takie same: takie.
YSL, Le teint touche eclat, podkład w kolorze B30. Kolor ok, ale podkład mocno przeciętny. Nie takiego efektu spodziewałam się za taką cenę. Bardzo długo po aplikacji rozmazuje się po twarzy nim się wchłonie i zastygnie. Fajnie rozświetla, ale to tyle.
Pomarańczowy BB od Skin79. Kolor perfekt. Ale aplikacja mnie denerwowała.
Niekosmetyczy misz-masz
Luksja, mydło do rąk w płynie. Uwielbiam tę serię za zapachy, cenę i wydajność. Plus za niewysuszanie dłoni.
Płatki kosmetyczne z Kauflandu Caterine. Niby nie to, co płatki z Rossmanna, ale nadal fajne. Nie sypią się i nie zostawiają kłaczków.
Niepachnące aromatyczne świeczki z Kauflandu. Tyle w temacie ;) (PS. Te z biedronki serio pachną?)
Blend-a-Med. Najgorsza pasta do zębów świata. Oboje lubym po pierwszym użyciu zrobiliśmy wieeelki grymas. Jakoś się zużyła, ale absolutnie nie polecam ze względu na walory smakowe oraz nieprzyjemność użytkowania.
Oraz zużycia z ostatniej chwili
Czyli to, co się zużyło pomiędzy sesją zdjęciową a początkiem wiosny ;)
Lirene, żel+oliwka pod prysznic z mango. Lubię całą serię, chętnie do niej wracam. Moją skórę trzymają w ryzach, delikatnie nawilżają.
Lactacyd Fresh. Ulubieniec w kategorii żeli do higieny intymnej. Zawsze do niego wracam, nowa butelka już w ruchu.
Yves Rocher. Expert Reparation. Uwielbiam go, gdy moja skóra potrzebuje solidnego nawilżenia. Na dodatek jest baaardzo wydajny. Polecam kupowanie w promocji, cena regularna nie zachęca do kupna.
Yves Rocher, Hydra Vegetal, krem-żel do twarzy. Przyjemny, pisałam o nim więcej tutaj.
Vichy, Aera Teint Mineral. Mocno przeciętny podkład mineralny, który dobrze sprawdzi się na mało wymagającej skórze. Plus za krycie i dostępność.
Under20, matujący fluid. Wybrałam kolor 110, a później dowiedziałam się, że 120 jest jaśniejszy. Zużyłam mieszając z Intense Classic Balm ze Skin79. W duecie mają niezły kolor, przyjemne krycie i 5-6 godzinną trwałość. Warto wspomóc się pudrem. Fajne i niedrogie rozwiązanie na zakupy czy wyjście z psem.
Uff, dużo- niedużo, ale ponieważ bardzo pilnowałam się z zakupami- zawartość szafy bardzo się uszczupliła, co mnie niezmiernie cieszy. Niedługo dobiję do mojego planu idealnego- planu minimalistycznego. Mam nadzieję, że stanie się to już wiosną :))
A teraz zmykam obmacać próbki podkładów Meow ;)
Jak Wasze denka? Czego najchętniej używałyście zimą?
Duużo tego, dużo :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś nowego żelu Lirene - gruszka?? boski jest!
Ja sumiennie staram się zużywać swoje zapasy :)
Sporo tego przerobiłaś :) Balsam do ust Nivea to mój absolutny zimowy faworyt, co do szamponów Lusha - używałam innych, ale odczucia mam podobne.
OdpowiedzUsuńOgólnie też ostatnio prawie nic nie kupuję, i od razu jakoś luźniej się w szafce zrobiło, oby tak dalej :D
Jejku jak dużo tego!!!
OdpowiedzUsuńCo do płynu do kąpieli mega bąbelki robi ten z aromatelli :)
Trochę się przez zimę tego nazbierało;))
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe zimowe denko :D
OdpowiedzUsuńale tego nazużywałaś ;D masz tam konkretne czyszczenie magazynów ;P
OdpowiedzUsuńŚwietne masz te denka. A ile miejsca się zrobi po wywaleniu tego zbioru!!
OdpowiedzUsuńu mnie w zimie królował tłusty krem do twarzy na noc. Nic mi tak nie ratowało skóry jak on. No i tonik migdałowy!
OdpowiedzUsuńZłuszczanie i silne nawilżanie - lubię to! Teraz na wiosnę (jak śnieg zniknie) też będę denkować i zmieniać produkty
sporaśne denko
OdpowiedzUsuńNaprawdę wielkie denko
OdpowiedzUsuńsporo produktów, brawo:)
OdpowiedzUsuńja też witam wiosnę(a raczej zachęcam aby przyszła, patrząc na śnieg na zewnątrz) poprzez zużywanie kolejnych mazideł i innych płynów:)
Te z Biedronki naprawdę pachną! Niektóre egzemplarze mocniej, niektóre nieco słabiej, ale naprawdę pachną.
OdpowiedzUsuńA co do Le Petit: http://charme-de-provence.pl - wybawienie!
Ładnie Ci to poszło :)
aaa! Właśnie mnie zmobilizowałaś do szybszego zużywania :D
UsuńPS. Doszła paczusia? :(
Z Alterry kocham maskę z granatem, jestem ciekawa tego: Yves Rocher. Expert Reparation, a zamiast Lactacydu polecam zielony PlivaFem :)
OdpowiedzUsuńduże denko, lubimy duże denka :D
OdpowiedzUsuńNieźle! ja mam ciągle problem z denkowaniem, ale już muszę się i ja za to zabrać! zanim skończę jedno, otwieram następne... już sobie obiecuję poprawę:):*
OdpowiedzUsuńcoś o ty wiem. Samych żeli do mycia twarzy mam otwartych 4. Balsamów i olejków się nie mogę ciągle doliczyć :D
Usuńmatko i córko, ile tego *_* czyś Ty to zużywała od zeszłego lata? :D
OdpowiedzUsuńbardzo śmieszne ;)
Usuńale powiem Ci, że myślałam, że na 2,5 miesiąca wyjdzie więcej.
Ojejku ale pokaźne denko!
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz? Chyba nigdy nie miałam takiego denka!
typ chomika i zaczynacza przełączył się na kończenie ;)
Usuń