wtorek, 8 stycznia 2013

Chwyć Jabłuszko, czyli co i jak

Jak pewnie już wiecie, rok 2013 to dla mnie rok zmian. Sama to sobie wymyśliłam i niestety tylko ode mnie będzie zależeć, czy zmiany będą się dokonywać prężnie czy też nie. Swoje noworoczne postanowienia przemyślałam naprawdę solidnie, nim je spisałam. I wiem, że dla mnie niektóre z nich były mocno rewolucyjne. Dokładnie punkt o ruchu i odżywianiu. Jestem smakoszem. Do tego rozleniwionym smakoszem. Na to złożyło się wiele czynników, m.in. dwukrotna operacja kolana, powikłania, praca (24h w gotowości bez zmęczenia etc.). Skoro jednak postanowiłam, że kończę z pracą, skoro rehabilitacja (po raz kolejny) się zakończyła, dlaczego czegoś nie zmienić?


Wiem, że mówienie: zacznę od poniedziałku, zacznę od przyszłego tygodnia, zacznę od pierwszego marca itp. wzbudza w ludziach politowanie. Ja jednak postanowiłam, że zacznę od Nowego Roku. I zaczęłam.
Ponieważ Nowy Rok zaczął się we wtorek, z moimi podsumowaniami też będę się pojawiać we wtorki. A dlaczego w ogóle chcę Was zanudzać? Ano dlatego, że nic tak nie motywuje jak publiczny doping, a ponadto dostałam zaproszenie do Akcji Chwyć Jabłuszko i chętnie na to przystałam. W kupie raźniej ;)
Co mnie zachęciło do zmiany? Liczby. Obawiam się, że liczby to coś, co przemówi do każdej kobiety. Mnie wręcz uderzyły obuchem w łeb.
Moje podstawowe dane i wymiary na 01.2013r:
waga: 53kg
biust/pod biustem: 91/76cm
talia: 71cm
biodra: 90cm

Moje podstawowe dane i wymiary na 08.2013r:

waga: 50,7kg
biust/pod biustem: 90/75cm
talia: 68cm
biodra: 91cm

Dieta
Zaczęłam od diety. Dobrze mi znanej, jednak dopuściłam się pewnych modyfikacji. Zauważyłam, że jest dieta bardzo trudna do utrzymania do utrzymania w polowych warunkach (podróże, rozjazdy etc.), dlatego tym razem staram się od początku miksować rzeczy typowo dietetyczne, z tymi nie do końca poprawnymi.
Dieta to South Beach. W sumie nie nazwałabym jej dietą, ale procesem zmiany świadomości na temat żywienia i potrzeb własnego organizmu. Moim największym problemem były niepohamowane napady łaknienia. Nie dziwota, że tyłek się rozrósł. Pierwsza faza tej diety ma na celu przede wszystkim ograniczenie takich napadów i naukę racjonalnego zaspokajania swoich potrzeb. Choć mija dopiero tydzień, już teraz widzę zmianę pewnych nawyków. Kiedyś w momencie ssania w żołądku zjadłabym ciasto/ wafelka/ mleczną czekoladę, teraz szykuję mini talerz przekąsek (wędlin i serów) lub świeże warzywa (powróciła wielka miłość do surowej papryki) lub garść orzechów (odkrycie stycznia- orzechy macadamia). To, co w tej 'diecie' podoba mi się najbardziej to fakt, że nie odczuwam głodu. Nikt nie ogranicza mnie tu kaloriami, masą składników (okej, wiadomo, że nie mogę wrąbać całej paczki orzechów), niczego nie muszę liczyć, sprawdzać. I nie jestem głodna. A ponadto sięgam po składniki, po które samodzielnie nieprędko bym sięgnęła. Tak odkryłam avocado- którego smakowo nie znoszę, ale widzę jego działanie. Tak odkryłam pieczoną paprykę w zalewie- o ile polska koleżanka w occie mi nie leży, o tyle wersja hiszpańska jest fantastyczna. Przykładów już jest dużo, a będzie pewnie jeszcze więcej.
Ten restrykcyjny etap diety kończy się za tydzień, wtedy pierwszy raz od początku roku wtrząchnę pieczywo ;)
Klata słaba, ale męska ;) dla rozluźnienia :P
Ruch
Z ruchem wstrzymałam się, aż przeszła mi faza osłabienia organizmu. Jakby nie było na początku był to dla mnie detox, ciężko mi było przestawić się na normalne myślenie i poruszanie i ciężko było mi ukryć agresora.
5 stycznia pogoda była wietrzna, grunt błotnisty, ale względnie suchy. Tego dnia zrobiłam 8,23km marszobiegu po polach (nierówny teren, liczne podejścia i zejścia.
6 stycznia pierwszy raz ćwiczyłam w domu. Mój domowy zestaw ćwiczeń na dzień dzisiejszy to prymitywny zestaw ABS oraz ćwiczenia na pośladki. Jeśli będą jacyś zainteresowani szczegółami, to pewnie następnym razem podam źródła ;)
7 stycznia miałam miks- spadł śnieg do połowy łydki, teren bez zmian, pewnie spacer trwałby dłużej, gdybym nie została przegoniona strzelbą. Według endomondo zrobiłam 2,23km, jednak patrząc na dziury na mapie i brak moich umiejętności latania, domyślam się, że było więcej ;)
Wieczorem powtórka z rozrywki czyli ABS i pośladki.
Zgodnie z moim planem ćwiczenia w domu będę wykonywać codziennie, spacery i marszobieg w zależności od pogody i stanu gruntu (to nie jest zabawne, bo w sumie nie chciałabym skręcić kostki w szczerym polu).
Dodatkowo wczoraj mój facet się nade mną zlitował i, choć nie był to zakupy, jakie planowałam, nie miałam serca ciorać go po drogeriach, dlatego przystałam na szybkie zakupy w Rossmannie. W walce o płaski brzuch i gładkie uda będzie mi towarzyszyć maXSlim z Lirene, a nad jędrnością piersi popracuje serum do biustu z tej samej linii. Nie marudzę. Cieszę się tylko, że mój facet okazał jakiekolwiek zainteresowanie tematem :P

Heh, wiem, że było długo i nudno, ale co publiczne to święte. Teraz nie mogę się z tego wykręcić ;)

Was również zachęcam do podjęcia jakichś działań. Mój przykład pokazuje, że nigdy nie jest za późno.

A jeśli komuś brak motywatora...
TU jest najpiękniejszy brzuch w blogosferze *.*

Powodzenia!

3 komentarze:

  1. to jeśli jabłuszko, to koniecznie z pestkami jedz!:) są mega zdrowe!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie rok 2013 to rok wielkich zmian głownie zmiana kraju, więc Mam 3 msce na zmiany w wyglądzie gorąco kibicuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam kciuki za postanowienia! dla mnie to będzie dopiero latem rok zmian, zmiana studiów przede wszystkim :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń