środa, 9 stycznia 2013

Projekt: krem, część III

I ostatnia.
Tą częścią kończę eksperymenty z twarzą, która raczej nie jest mi wdzięczna. Końcówka roku była dla nas niełaskawa, po zakończeniu projektu powracamy do leczenia. Myjak z Liz Earle też już dogorywa, więc na dniach spodziewajcie się recenzji ;)



Na początek:
Yves Rocher, Derma-care treatment, Redness Relief
Nie lubię prosić o próbki, ale robiłam spore zakupy w YR i nawet grama próbeczki nie dostałam, więc się nieśmiało upomniałam. Dostałam dwie saszetki tego kremu. Zużyłam jedną i drugiej raczej nie otworzę. Dlaczego? Po kolei.
Krem jest całkiem wydajny. Zużyłam saszetkę na trzy razy. Jest gęsty. Jak dla mnie za gęsty. Nie podobało mi się, że zostawiał na skórze mocno wyczuwalny film. Na noc może jest to dopuszczalne, ale na dzień, moim zdaniem, absolutnie nie. Z tego też względu z aplikacją podkładu musiałam czekać (a raczej chciałam, bo oczami wyobraźni widziałam te wałeczki podkładu wędrujące po policzkach, fu). Mniej więcej po pół godzinie (!) twarz była w miarę gotowa do nałożenia makijażu. Moim zdaniem krem przyspieszał świecenie i powodował ścieranie się podkładu. Na dodatek wciąż miałam wrażenie, że moja skóra kisi się i przymiera pod kremem. Co więcej, skóra o poranku była brudna, jakby do kremu przyklejał się każdy możliwy brud. Fuj fuj fuj. Nie zauważyłam redukcji zaczerwień, ale cóż mogłam po trzech aplikacji. Tak czy siak, nie kupię, nie polecę. Może zniosłaby go cera bardzo sucha, ale dla skóry normalnej jest za ciężki. I nijak nie współpracuje z makijażem.
Clarins, HydraQuench Cream-Gel (Normal to combination skin)
Z marką Clarins (pomimo wpadki) się lubię, więc po przeglądzie dostępnych w Douglasie kremów, zdecydowałam się na ten. Kruca fiks jest okropnie wydajny, obstawiam, że w moim słoiczku jest spokojnie z 30ml nadal (używany od sierpnia raz dziennie- rano używam wody termalnej).
Jestem niby żelem, ale dla mnie kremem, tyle że faktycznie bardzo lekkim. Błyskawicznie się wchłania, zostawia skórę świeżą, oddychającą. Jeśli używam go na dzień, mogę od razu po aplikacji kremu nakładać podkład. Nic się nie roluje, nie ściera, nie błyszczy w środku dnia. O ile nie zauważyłam, żeby moja skóra błyszczała się mniej bez makijażu, o tyle widzę wyraźnie, że Clarins pod makijażem dłużej utrzymuje na skórze mat. Doskonale nawilża (właśnie dlatego pozwalałam sobie na używanie go raz dziennie). Myślę, że kiedyś napiszę o nim więcej.
Na ten moment- dobry krem, wart polecenia, ale w wyniku testów jasno wyszło, że można mieć identyczny efekt za mniejszą cenę (słoiczek 50ml na stronie Douglasa kosztuje 199zł). No, może skład mniejszej ceny jest mniej atrakcyjny.
Clinique, Moisturize Hydrater
Ostatni rok z 3 kroków Clinique, nie znalazłam nigdzie informacji do jakiego typu.
Wystarczył na trzy razy, o dziwo nie śmierdział, ale powiem szczerze, że niczego nie zauważyłam. Wszystko było poprawne. Myślę, że jednak achów i ochów mogłabym się spodziewać tylko przy jednoczesnym męczeniu całego trio.
I na koniec...
Guerlain, Super Aqua Serum
Niby serum, nie krem, ale postanowiłam używać jak kremu. I jestem absolutnie zakochana. To serum jest dokładnie takie, jakie mam oczekiwania wobec kremu. Jest hiper lekkie, doskonale i głęboko, długotrwale nawilża. Delikatnie napina skórę. Niczego nie zapycha, niczego nie obciąża. Sprawia, że skóra promienieje. Największym zdziwieniem było to, że na mrozie zupełnie nie odczuwam takich atrakcji jak szczypanie skóry, zamarzanie nosa etc. To dla mnie najdziwniejsze doświadczenie z serum Guerlain.
Makijaż.
Serum wchłania się super szybko, więc makijaż nakłada się równie szybko. Mam wrażenie, że podkład stapia się ze skórą jeszcze lepiej niż na innych kremach. Skóra wygląda nienagannie przez calusieńki dzień. Na twarzy nie widać ani tyci mini maluteńkiej suchej skórki. Wszystko wygląda pięknie, a skóra pozostaje w świetnej kondycji.
Niestety, nacieszyłam się próbką, zapałałam miłością wielką. Na stronie Douglasa nie widzę, do sklepu boję się wejść, a najtańszą wersję online znalazłam za 72 funty (50ml) oraz 52 funty (30ml). Zabolało. Moja miłość nieco przyschła. Ale kiedyś będę obrzydliwie bogata i na pewno je sobie sprawię.
Czy polecam? No ba!

Czas na krótkie podsumowanie. Testowałam kremy z przeróżnych półek cenowych. Znalazłam kilka naprawdę niezłych propozycji za nieduże pieniądze. Znawcy składów twierdzą jednak, że nie należą do najbogatszych wnętrzem. Moja skóra przyjmowała je jednak nieźle.
Niewiele z kremów źle współpracowało z makijażem, jedyny zarzut to przyspieszone świecenie lub skracanie żywota podkładu.Samo nakładanie zawsze przebiegało bezproblemowo.
Niektóre z kremów w niedługim czasie zmasakrowały mi twarz, niektórych nie przetestowałam dokładnie, bo nie potrafiłam.
W sumie jednak wynalazłam kilka pozycji, do których chętnie wrócę:
  • Johnson's baby - przyjemne odkrycie, na pewno zakupię o ile znajdę na półkach,
  • YR Hydra Vegetal - miły krem na lato,
  • Nivea - przyjemny lekki nawilżacz, idealny pod makijaż, za niewielkie pieniądze,
  • Clarins - niezawodny na codzień,
  • Guerlain - moja nowa miłość i obiekt westchnień.

Oraz kilka pozycji, których nie polecę.

  • John Masters Organics - do testów nie doszło z powodu zapachu kremu ;)
  • Norel - lepkie niewydajne gumowate mazidło, po którym piekła skóra,
  • Clinique, moisture surge - najbardziej nijaki krem za zbyt wysoką cenę,
  • YR Redness - tłusty zapychający krem, zbierający wszelki możliwy brud,
  • Dermedic - krem, po którym leczyłam potworne stany zapalne i gule na twarzy.

Mam nadzieję, że moje eksperymenty w jakimkolwiek stopniu pomogą Wam w przyszłości dokonać wyboru kremu na dzień.
Tym jakże optymistycznym życzeniem rozpoczynam intensywne leczenie ;) twarz ma się tylko jedną a swoją chciałabym doprowadzić do dobrego stanu do końca stycznia.

Miłego!

8 komentarzy:

  1. bałabym się chyba tak testować :) ja na dzień używam kremu matującego z Tołpy zaś na noc mieszanki kwasu hialuronowego oraz serum Lemon Eko z BU :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten krem z Clarins, lubię go :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam 30 ml 3 kroku, ale w konsystencji żelowej ;) Póki co sprawdza się u mnie ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie Clinique pelnowymiarowa butelka starczyla na ponad rok codziennego uzytkowania. Po 3 miesiacach skora sie przyzwyczaila i krem juz nic a nic nie robil. strata pieniedzy moim zdaniem. rowniez ktora kobieta chce bez przerwy przez rok uzywac tego samego kremu ? na prwno nie ja.

    OdpowiedzUsuń
  5. miałam jakiś czas temu krem Clarinsa, tyle że na noc i byłam nim zachwycona :) nie wiedziałam nawet, że Clarins ma u siebie takie fajne rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Guerlain, Super Aqua Serum - zaintrygowałaś mnie!:)
    U mnie recenzja kremu do rąk, który wygrałam u Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nigdy nie interesowałam się josmetykami z Clarins chyba czas to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. jedyne czego używam to zwykły krem nivea, a tu tyle proponowanych kosmetyków :)))

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń