sobota, 2 lutego 2013

podsumowanie stycznia

Styczeń dobiegł końca. Chyba czas na mini podsumowanie, zgodnie z moimi noworocznymi postanowieniami.
Czy było excellent? (Uwaga, post długi i obfity w zdjęcia! Tylko dla wytrwałych! ;))



1. Książki.
W styczniu przeczytałam Tajemnice wydarte zmarłym Emily Craig. W przeciwieństwie do Profilu mordercy z tej samej serii, tę pozycję czytałam bardzo długo i chwilami mnie męczyła. Temat był fascynujący, mimo iż dość często musiałam się posiłkować innymi książkami (brakuje na zdjęciu podręcznika anatomii). Bardziej męczący był sam styl. Chwilami miałam wrażenie, że pani Emily sama zgubiła wątek, bo o niektórych sprawach pisała dwukrotnie, zdarzyło mi się też czytać identyczne opisy czy identyczne przemyślenia i refleksje. Czasami zastanawiałam się, czy to już było, czy ja mam problem z koncentracją.

 Ponadto przeczytałam Dietę South Beach Turbo, ale to raczej z racji zaistniałej potrzeby.
Biblioteczka jednak się poszerzyła i w lutym zamierzam skoczyć w coś lekkiego. Dodatkowo luty będzie miesiącem sztuczek i pilnej psiej nauki. Dlaczego? O tym w innym punkcie ;)

Dlaczego Wyścig? Z opisu wynikało, że główna bohaterka ma problem z rzuceniem jedzenia. Sounds familiar ;)
2. Relaks w kąpieli.
Był :) działał. Dla większego relaksu zwiększyłam zbiór kąpielowych pachnidełek, kilka trafiło do mnie w czasie świąt. Wielki plus, choć niestety niektóre specyfiki już mnie rozczarowały. Ale zapewne poświęcę im osobną notkę.
3. Rozwój.
Styczeń to sesja. Jak na razie na plus. Przede mną trzy ostatnie egzaminy.
Poza tym zapisałam się z jednym z psów na kwalifikacje do kursu KPT (Kurs Psa Terapeutycznego). Jeśli okaże się, że ruda się nadaje- w marcu lub wrześniu rozpoczniemy kurs.
Spring ze zwłokami Mariana w tle
4. Eksperymenty.
Ten miesiąc był wybitnie obfity w kulinarne eksperymenty, sporo czasu poświęciłam wołowinie.
5. Ruch.
Ruch był i się zmył. Jak wiecie, rozchorowałam się i dostałam absolutny zakaz robienia czegokolwiek poza leżeniem i lenieniem się. Nawet nie przypuszczałam, że takie nic nierobienie może być tak męczące. Prawdę mówiąc, tęskno mi już do zakwasów brzucha. Ale jeszcze z 2-3 tygodnie i powoli będę mogła wracać :)
6. Żywienie.
Z moją dietą było jak z ruchem. Również dostałam zakaz robienia diet. Niemniej, pomimo leżenia i żarcia bez ruchu- nie przytyłam! Myślę, że to dlatego, że mimo wszystko niemal dwa tygodnie na diecie south beach pomogły mi zniwelować potrzebę podjadania słodyczy i w czasie choroby częściej sięgałam po jogurty, orzechy i owoce niż po słodkości.
7. Zakupy. 
Były, dość skromne, rozwleczone w czasie. W styczniu dotarło do mnie sporo rzeczy zamówionych jeszcze w grudniu.
I tak w moje łapy w styczniu trafiły specyfiki marion i sleek (przyznam bez bicia, że zastanawiam się nad puszczeniem Sparkle w świat- paleta jest piękna, ale ma zdecydowanie za dużo ciemnych kolorów, których po prostu nie używam), mini zestaw do włosów Joico, paczusia z pierwszym w życiu Lushem, kąpielowy zestaw z Avonu (który pokazałam wyżej) oraz kilka rzeczy, o których jeszcze nie pisałam:
  • podkład w musie z Avonu (o dziwo jestem pozytywnie zaskoczona, ale o tym później),
  • odżywka do paznokci Eveline i Regenerum (częściowo opisane o tu),
  • koronkowy żakiet z Mango - zapewne w życiu bym go nie kupiła, bo koronka, ale akurat był na wyprzedaży i tak na mnie patrzył i pomyślałam: dlaczego nie? Ma rękawy 3/4, jest zapinany na haftki i jestem nim zauroczona.
Były też zakupy 'spoza listy', ale o tym na końcu.
8. Podróże.
Na krótką metę zrealizowane, zaliczyłam bowiem kilkudniowy wypad do znajomych. Zawsze coś ;)
9. Praca.
Chyba doszłam do porozumienia :)
10. Nagroda.
W tym miesiącu postanowiłam się nagrodzić lakierowo- nigdy nie miałam paznokci, ale skoro udało mi się częściowo doprowadzić je do stanu pomalowalności, postanowiłam nagrodzić się lakierem Catrice - ciemnym nudziakiem z niebieskim shimmerem oraz flejksowym topem z My Secret.

Poza tym obdarowałam się wspomnieniem dzieciństwa czyli książką Krasnale.
Czy mało czy dużo, nie wiem, ale wiem, że cieszy mnie jak głupią. Dodam jeszcze, że odkrycie lakierów Catrice to dla mnie nagroda sama w sobie (za co z miejsca dziękuję la6 :* - niedługo napiszę, dlaczego).

Uff. Koniec. I jak myślicie? Udało mi się choć trochę wytrwać w postanowieniach? A jak z Waszymi postanowieniami?

9 komentarzy:

  1. Miałam podkład w musie z Loreala - super!!!!
    Zaciekawił mnie ten psi kurs, nie wiedziałam, że taki jest:)
    Udanego popołudnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kynoterapia jest coraz popularniejsza, ale mało psów ma predyspozycje. Dlatego chcemy spróbować, może akurat się uda :)

      Usuń
  2. ej tą medycynę sądową bym poczytała
    lubię takie klimaty
    a wiesz co ja sobie postanowiłam że zacznę takie anatomiczne rysunki robić wiesz jak w starych rękopisach jak sobie rysowali foteczki mięśni organów hahaha nie wiem ja lubię takie głupoty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta Craig zaczynała właśnie jako rysownik sądowy. I to ona wymyśliła podwaliny do programu komputerowego tworzącego obraz 3d ;)

      Usuń
  3. Życzę Tobie i Springowi powodzenia :)
    Wiesz, że przez Ciebie teraz szukam w Google więcej informacji o 'Krasnalach'? Czuję w Tobie bratnią duszę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo źle szukam albo jestem ślepa ale nigdzie nie mogę znaleźć żadnych zdjęć czy wzmianek tej książki. Jeżeli znajdziesz chwilę czasu mogłabyś zrobić mi kilka zdjęć? Wiem, upierdliwa jestem ale krasnale i skrzaty to mój konik ;)

      Usuń
    2. jeśli nie umrę do poniedziałku, to cyknę kilka fotek ze środka ;)
      A Spring to dziewczyna :P

      Usuń
  4. sport sport i sport i rozwijanie się :)


    fajny blog dodajemy do obserwowanych ??

    OdpowiedzUsuń
  5. zwłoki Mariana? :D matko i córko, co sie tutaj wyrabia :P

    OdpowiedzUsuń